---Oczami Jace'a---
Instytut w Madrycie wyglądem przypominał zamek. Był jasno oświetlony. Na schodach stała jasnowłosa kobieta, wyglądająca na około 30 lat. Była bardzo podobna do Jaenelle.
-Witaj, ciociu Madeleine-powiedziała dziewczyna. Kobieta uśmiechnęła się i gestem zaprosiła nas do środka.
-Witajcie. Jestem Madeleine Lovelace, a to jest instytut w Madrycie. Będziecie tu mieszkać przez jakis czas. Chodźcie pokażę wam wasze pokoje.
Ten Instytut przypominał ten w Nowym Jorku. Były podobne korytarze.
-Oprócz was jest tutaj jeszcze kilka innych osób w waszym wieku-oznajmiła Madeleine, odwracając się do nas.-Tu zamieszka Kinga, a obok swój pokój ma Clarissa...
-Proszę m mówić Kinny, a to jest Clary nie Clarissa.
-Ahh tak, dobrze-kobieta uśmiechnęła się.
-A ja jestem Jace-powiedziałem.
-Dobrze, więc tak: pokój Kinny jest tutaj, ten obok na leży do Clary. Pokój naprzeciwko ma Jace.
-A Tessa i Jem?-zapytała Kinny, rozglądając się.
-Tessa, Jem i Jaenelle mają tu swoje pokoje. Zawsze używają tych samych.
Więc to wyjaśnia czemu czarownica i były cichy brat zniknęli. Jaenelle obiecała, że spitkamy się na kolacji i poszła z ciotką. A my staliśmy na korytarzu.
-Ekhem..to ja idę się ogarnąć-Kinny mrugnęła do Clary i zamknęła się w pokoju.
Zaczęliśmy się śmiać.
-O czym ona myśli ?-wykrztusiła rudowłosa.
-Nikt nie zna ścieżek Kinny-starałem się być poważny, ale nie udało mi się.
-Ja nawet nie chcę ich poznawać.
-Wszystko słyszałam!!-usłyszeliśmy głos Kinny dochodzący zza drzwi.
-Pff, idę się pakować-powiedziała Clary.-Idziesz ze mną?
-Tak-odparłem i poszliśmy do pokoju rudowłosej.
---Oczami Kinny---
Po rozpakowaniu się postanowiłam zwiedzić instytut. Przechadzałam się krętymi korytarzami. Wszystkie wyglądały podobnie. Chyba się zgubiłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam schody prowadzące w górę. Zaczęłam się po nich wspinać. Na górze była oranżeria. Większość kwiatów znałam, bo pochodziły z Idrisu. Reszta pewnie rosła w Hiszpanii. Na schodkach przy kwiecie północy siedział chłopak. Był chyba w moim wieku. Miał ciemne włosy i był wysoki. Ciągnęło mnie do niego, ale postanowiłam cicho się wycofać. Nieznajomy nagle się odwrócił. Ups, chyba mnie usłyszał.
-Ja juz stąd idę, przepraszam jeśli przeszkodziłam-powiedziałam i zaczęłam się wycofywać.
-Nie musisz. Możesz zostać jeśli chcesz.
-Lepiej pójdę do pokoju. Tylko zwiedzałam.
-A chociaż wiesz jak tam trafić?-dobre pytanie. Nie miałam zielonego pojęcia w którą stronę iść.
-Nie bardzo-strałam się zbyć to wzruszeniem ramion, ale miałam nadzieję, że pomoże mi sie odnaleźć tutaj.
-Chodź pokażę ci instytut-powiedział. Widząc moją minę dodał-to nie jest problem i tak zacząłem się nudzić. A tak wogóle to jestem Lucas Branwell, a ty pewnie jesteś Kinny Wayland. Zgadza się ?
-Tak, skąd wiesz ?
-Jaenelle ostrzegała wszystkich przed tobą. Powiedziała, żebyśmy cię lepiej nie wkurzali, bo jesteś w połowie czarownicą.-Jęknęłam. Czy już wszyscy o tym wiedzą?
-Coś nie tak ?
-Nie, po prostu ten temat nie należy do moich ulubionych. Dopiero niedawno się o wszystkim dowiedziałam.
Lucas wyglądał na wstrząśniętego.
-Serio? Nikt wcześniej nie powiedział ci kim naprawdę jesteś?
-17 lat życia w kłamstwie. Witam w moim świecie-nie dało się przeoczyć goryczy w moim głosie.
Chłopak aż się wzdrygnął. Dopiero teraz zauważyłam jaki ma piękny kolor oczu. Cudny odcień niebieskiego. Nie umiałam opisać tego koloru. Nagle odwróciłam wzrok gdy zorientowałam się, że się na niego gapię. Przez chwilę szliśmy w ciszy. To było nawet przyjemne. Nie była to niezręczna cisza z rozdaju tych, które zapełnia się bezsensowną paplaniną.
Zatrzymaliśmy sie przy wielkich drzwiach z ciemnego drewna.
-Tu jest biblioteka-powiedział chłopak.-Narysuję ci mapę instytutu żebyś się nie pogubiła.
-Aha, dzięki.
-Nie ma za co. Nie mam talentu plastycznego więc może to nie wyjść za dobrze.
-Nie będzie aż tak źle.
Biblioteka była wielkim pomieszczeniem z dużymi witrażowymi oknami i długimi , sięgającymi do sufitu regałami z książkami. Lucas podszedł do biurka, wziął kartkę i długopis i zaczął rysować mapkę. Rzeczywiście jego zdolności plastyczne pozostawiały wiele do życzenia. Po kilku minutach chłopak dał mi rysunek. Uniosłam brwi.
-Ahaa, a tutaj to co jest ?
-Mój pokój.
Z całej siły statałam się powstrzymać wybuch śmiechu. To co było narysowane na kartce nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał instytutu. Wyglądało raczej jak jaskinie.
-Mówiłem ci, że nie potrafię rysować. Miałaś się nie śmiać.
-Niczego takiego nie mówiłam.-Lucas zrobił minę urażonego dziecka. A ja starałam się zdusić śmiech.
-Okej, okej. Już się uspokajam.
Spojrzałam na zegar. Niedługo kolacja. Lucas też spojrzał na zegar,a później na mnie.
-Mogę wiedzieć po co wy, dziewczyny przebieracie się po kilka razy jednego dnia ?
-No cóż. My musimy jakoś wyglądać-powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia z biblioteki.
-Mam nadzieję, że się nie zgubisz. Teraz mamy za mało czasu, ale jak chcesz to mogę pokazać ci cały instytut po kolacji.
-Okej, dzięki-odparłam i poszłam do swojego pokoju.
sobota, 31 stycznia 2015
Rozdział 12
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział B O S K I <3 Czekam na NEXTA <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny !<3
Boskie. Dodaj szybko next. <3. Julia
OdpowiedzUsuńA KIEDY ROZDZIAŁ Z 99.99% AKCJI CLACE????? kiedy oni.... no wiesz.... obrót spraw na CLACE!
OdpowiedzUsuń