wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 4

---Oczami Kinny---
Po rozmowie z Valentinem wszyscy rozeszliśmy się do siebie. Musiałam to wszystko przemyśleć. Udałam się do swojego pokoju...poprawka chciałam pójść do swojego pokoju, ale na drodze stanęła mi Caroline. Westchnęłam, naprawdę nie miałam ochoty na kłótnie z nią.
-Czego ode mnie chcesz ?-zapytałam ostrym tonem.
-Pogadać, a co, nie można już nawet porozmawiać z siostrą ?-przesłodzony głos dziewczyny zacząl mnie powoli wkurzać.
-Raczej nie. Zdaje się, że nie mamy o czym rozmawiać-powiedziałam lodowato. Caroline aż się wzdrygnęła. Nie zwracając na to większej uwagi, wyminęłam ją i zatrzasnęłam drzwi do swojego pokoju. Drzwi zamknęłam na klucz. Opadłszy na łóżko zaczęłam sobie przypominać wszystko co wiedziałam o Hekatah.
---Oczami Caroline---
Kinny zatrzasnęła przede mną drzwi i zamknęła je na klucz. Bardzo chciałam się dowiedzieć co się z nią ostatnio działo. Kocham moją siostrę, ale coraz mniej ją rozumiem. Westchnęłam. Może Clary będzie coś wiedziała. Warto sprawdzić. Ubrałam się i wyszłam.
---Oczami Clary---
Właśnie zamierzałam wychodzić, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam i moj wzrok padł na zmartwioną twarz Caroline. Zdziwiłam się. Siostra Kinny rzadko pokazywała jakiekolwiek emocje oprócz dezaprobaty na uczynki młodszej siostry.
-Mogę wejść ?-zapytała.-Chodzi o Kinny.
-Jasne. Co się stało? Widziałyśmy się jakieś pół godziny temu, raczej nie mogła zbytnio nabroić w ten czas-Caroline rzuciła mi spojrzenie typu ''jesteś pewna?''. Nie, nie byłam. Na tyle ile znam moją przyjaciółke-czyli bardzo dobrze-wiedziałam, że jeśli ktoś mógłby narobić sobie niewyobrażalnie wielkich kłopotów to właśnie Kinny. Westchnęłam.
-Clary..jak pewnie zauważyłaś z moją siostrą dzieje się ostatnio coś złego, ale nikomu nie chce powiedzieć co. Miałam nadzieję, że ty coś wiesz-powiedziała dziewczyna. Zmarszczyłam brwi, pierwszy raz w życiu widzę, że Caroline naprawdę zależy na siostrze.
-Nie, niestety nic mi nie powiedziała.Ostatnio się sporo oddaliła ode mnie.
-Hmm..więc może byśmy tak zorganizowały jakąś imprezę, co ? Możliwe, że to poprawi jej trochę chumor.
-Okej, tylko gdzie i kiedy ?-ten pomysł był nawet dobry. Wszyscy będą mieli szansę się trochę wyluzować.
-W naszym ogrodzie? Tam jest wystarczająco dużo miejsca. Może być jutro wieczorem ?
-Wow, jak masz zamiar wszystko przygotować na jutro ?-zapytałam zdziwiona. Caroline puściła mi oczko.
-Mam swoje sposoby-mruknęła, uśmiechając się porozumiewawczo.
-No dobra. Kogo zapraszasz ?
-Na pewno ciebie, Ligtwoodów, Jaenelle..no i paru innych moich znajomych. Jeśli chcesz, możesz zabrać kogoś ze sobą.
Skinęłam głową, ta dziewczyna naprawdę miała talent do organizowania imprez. Byłam na kilku i zawsze było super. Byłam pewna, że Caroline zaprosi jak zwykle mnóstwo osób, których pewnie nawet Kinny nie znała. Jej siostra dużo podróżowała i poznała mnóstwo znajomych.
-Spoko. Na pewno przyjdę-obiecałam.
-Okej, to do zobaczenia-powiedziała i wyszła.
                                        ***3 godziny później***
---Oczami Kinny---
Był piękny wieczor, więc postanowiłam pójść na wieczorny spacer. Caroline rzecz jasna już opowiedziała mi o jutrzejszej imprezie. Ucieszyłam się, wreszcie może uda nam się choć na chwilę zapomnieć o problemach. Poszłam na pobliską łąkę, na którą zawsze chodziłam by pomyśleć. Stamtąd był niesamowity widok na wszystko wokół. Położyłam się na trawie i zaczęłam oberwować niebo. Dzisiaj było wyjątkowo dużo gwiazd, księżyc w pełni oświetlał polanę swoim blaskiem. Nagle niebo przesłonił mi jakiś cień. Szybko zerwałam się z miejsca i wyjęłam sztylet. Przede mną stała kobieta. Wysoka, szczupła o czarnych włosach i błyszczących brązowych oczach. Uśmiechała się.
-Kim jesteś?-spytałam.
-Jestem Hekatah-przedstawiła się, a ja gwałtownie odsunęłam się od niej. Zaczęłam oszacowywać drogę ucieczki. Czarownica chyba to zauważyła, bo spojrzała na mnie proszącym wzrokiem.
-Proszę, zostań i wysłuchaj co mam do powiedzenia. Jak skończę to odejdę. Chce ci tylko wyjaśnić parę rzeczy..
-Nie mam zamiaru cię słuchać-warknęłam, po czym odwróciłam się i pobiegłam do domu.
---Oczami Hekatah---
Kinga Wayland odwróciła się i pobiegła w stronę domu. Chciałam pobiec za nią, ale uznałaby, że pewnie chce jej coś zrobić i zaczęłybyśmy walczyć, a ja nie chciałam tego. Chciałam opowiedzieć jej dlaczego tak bardzo potrzebuję mocy jej przyjaciółki Clary. Po wielu latach znoszenia rozkazów, krytyki i obelg wygłaszanych w moim kierunku chciałam im pokazać, że nie jestem słabą czarownicą, że jestem potężna i, że potrafię coś zrobić dobrze. Miałam nadzieję, że chociaż Kinny to zrozumie, przecież ostatnio sporo oddaliła się od Clary. Jak widać myliłam się, była bardziej lojalna niż myślałam. Szkoda, tak bardzo pragnęłam mieć ją po swojej stronie.Pokręciłam głową i odeszłam w mrok nocy.

Wiem, że nie wyszło za dobrze, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

2 komentarze:

  1. Szykuje się impreza *.*. Ja mam nadzieję że zdarza się wpadki (i tu o nic TAKIEGO nie chodzi).Pisz nexta na wmiare możliwość./Karolcia

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Lecę czytać dalej. ;-)

    OdpowiedzUsuń