...Nagle na niebie zaroiło się od demonów, zrobiło się strasznie zimno. Poczułam, że Jace gwałtownie się odwrócił. Spojrzałam w tę samą stronę co on. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Przed nami stał mężczyzna. Był wysoki i umięśniony, miał białe włosy i brązowe oczy. W ręku trzymał miecz.
-Clarissa-zaczął-córka Valentina. Chodź ze mną-powiedział. Jace zesztywniał i przytrzumał ją mocniej.
-Nigdzie z tobą nie pójdę-odparłam ostrym
głosem.
-Kim jesteś?-zapytał Jace.
-Nie twoja
sprawa-odparował mężczyzna.-Dostałem rozkaz, by ją przyprowadzić.
Clarisso, chodź, albo wezmę cię siłą.
-Gdzie masz mnie
zaprowadzić i do kogo ?-zapytałam. Nie mam zamiaru nigdzie z nim iść kimkolwiek by nie był.
-Do Hekatah-odparł. Powiedział to imię takim tonem jakby się bał tej
kobiety.
-Kim ona
jest?-zapytał podejrzliwie Jace, nadal ją obejmując.
-Czarownicą. Potrzebna jest jej twoja moc, córko Valentina.
-Nie mam żadnej mocy. I nigdzie z tobą nie pójdę-oznajmiłam twardo.
Nieznajomy tylko się uśmięchnął i zaczął iść w jej
stronę. W połowie drogi nagle zachwiał się i jęknął z bólu, bo w jego plecy wbity był sztylet.
-Zostaw ich
!!-krzyknął ktoś za nimi. Po chwili zorientowałam się, że głos
dobiegający zza nieznajomego mężczyzny, należy do Kinny.
Młoda Wayland miała groźny wyraz
twarzy, w ręku trzymała kolejny gotowy do rzutu sztylet. Jace z kolei spoglądał to na
Kinny to na nieznajomego. Mężczyzna
wstał z ziemi i machnął ręką, a demony oddaliły się od nich.
Później chwiejnie wstał.-Jeszcze pożałujesz, że nie poszłaś ze mną po dobroci-zagroził.I zniknął w
chmurze szarego dymu razem z demonami, najwyraźniej umiał nad nimi
panować. Spojrzałam na Jace'a. Miał w ręku
serafickie ostrze. Widocznie w razie potrzeby zacząłby mnie bronić. Rozejrzałam się wokół. Nie było widać nic, co świadczyło o tym, że wydarzyło się tutaj coś dziwnego i złego.
Powoli wstałam, a Jace poszedł w moje ślady.
-Co to miało być ?!-zapytała Kinny, rozglądając się nerwowo.-Co to za moc ? I czego może chcieć od ciebie
jakaś wiedźma ??
-Nie wiem. Muszę iść do domu,
może Valentine coś wie.
---Oczami Kinny---
Dziwne. Na to co
przed chwilą zaszło nie było innego
określenia. Byłam świadkiem
wielu dziwactw, między innymi widziałam jak jakiś głupi przyziemny usiłował wezwać demona, który później go zabił. Albo jak
moja własna siostra Caroline podpaliła zasłony w
swoim pokoju, tylko po to by sprawdzić, ile będą się palić. Jednak
to co się stało było w równym stopniu dziwne i przerażające. W co
tym razem Clary się wpakowała ? Wydaje mi się, że kiedyś chyba gdzieś słyzałam imie
Hekatah. jedyną rzeczą, którą z tego zapamiętałam było to , że Hekatah
była potężną czarownicą, która zabiera
moc innym i wykorzystuje ją do
wlasnych chorych celów. Zaczęłam bać się o moją przyjaciółkę.Przyspieszyłam kroku, żeby zrównać sie z
Jace'm i Clary.
---Oczami Valentina---
Właśnie zacząłem segregować dokumenty
kręgu, kiedy do mojego gabinetu wpadła Clary w towarzystwie Kinny i Jace'a. Zaskoczony
spojrzałem na córkę. Nie sądziłem że ona i Jace się znają. Clary
usiadła w fotelu naprzeciwko mnie, a chłopak i młoda
Wayland stanęli za nią.
-O co chodzi
?-spytałem. Clary spojrzała na mnie niepewnie. Westchnęła.
-Ojcze, dzisiaj
spotkaliśmy jakiegoś faceta, który mówił, że jakaś wiedźma..
-Hekatah-wttąciła Kinny.
-Tak Hekatah. Mówił, że ona chce przejąć moją moc.
Wiesz, może o co tu chodziło ?
Nie, to nie może być prawda.
Hekatah tutaj ? Mówiła, że wróci, ale
dlaczego akurat tak wcześnie ? Wziąłem drżący
oddech. Nie miałem pojęcia od czego zacząć.
-Wiesz, prawda
?-zapytała Clary.
-Niestety
tak-odparłem.-Kiedy twoja matka zaszła w ciążę
sttasznie osłabła, więc zacząłem jej
podawać krew anioła. Niestety niewiele to pomogło, więc wezwałem anioła i
poprosiłem go żeby nam pomógł. Zgodził się i powiedział, ze ty będziesz miała więcej krwi anioła niż inni Łowcy. Dzięki temu masz jakieś zdolności, których nie posiada reszta z nas. Hekatah lubi zabierać moc innym, ale jeśli to zrobi tobie, to razem z twoimi wyjątkowymi zdolnościami odbierze ci życie.
Ahh, wreszcie to z
siebie wyrzuciłem. Trudno mi było ukrywać to przez
prawie 17 lat. Spadł mi z serca wielki ciężar, ale zarazem pojawił się kolejny.
Nie byłem w stanie przestać myśleć co by sie stało gdyby Hekatah się udało. Wszyscy
wyglądali jakby byli w szoku.
-Czemu mi nie
powiedziałeś tego wcześniej ?-zapytała Clary drżącym głosem.
-Nie chciałem cię straszyć. Hekatah już kiedyś próbowała cię uprowadzić, ale jej się nie udało. Nie spodziewałem się, że wróci tak
szybko. Przepraszam, chciałem cię chronić najdłużej jak to
tylko możliwe.
-Okej-zaczęła Kinny.-Co teraz ?
-Teraz wy stąd wyjdziecie i pójdziecie do siebie, a ja pomyślę co dalej
z tym zrobić.
Wszyscy skinęli głowami i
wyszli, a ja zostałem sam. Teraz pozostało mi tylko wymyślić jak
ochronić moja córkę. Westchnąłem i oparłem głowę o blat
biurka.
Mam nadzieję, że wyszło w miarę dobrze :))
Jeśli podoba Ci się to opowaidanie, zostaw po sobie jakiś komentarz. To dla mnie bardzo ważne. Dziękuję ;)
Rozdział B O S K I !<3 Uzależniłam się od twojego bloga !!! Dawaj szybko NEXT !
OdpowiedzUsuńPS. Chyba się nie obrazisz jeśli polecę twojego bloga na moich dwóch :))
Valentine i Clary w zgodzie? Urocze.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale Kinny najbardziej przypadła mi do gustu xD
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Ja mam nadzieję że tw WYOBRAŹNIA nie zawiedzie. Daj szybko next ;)/Karolcia
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, ciekawie się zaczyna :D Dodamy cię u nas do polecanych i oczywiście zapraszamy: http://bo-kochac-to-niszczyc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWera
PS. Przepraszam za taki krótki kom, ale na wpół śpię pisząc to :D
Rozdział dość INTRYGUJĄCY. ;-)
OdpowiedzUsuńWspaniały dopiero zaczynam i już mi się podoba <3
OdpowiedzUsuń