poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 3

---Oczami Clary---
...Nagle na niebie zaroiło się od demonów, zrobiło się strasznie zimno. Poczułam, że Jace gwałtownie się odwrócił. Spojrzałam w tę samą stronę co on. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Przed nami stał mężczyzna. Był wysoki i umięśniony, miał białe włosy i brązowe oczy. W ręku trzymał miecz.
-Clarissa-zaczął-córka Valentina. Chodź ze mną-powiedział. Jace zesztywniał i przytrzumał ją mocniej.
-Nigdzie z tobą nie pójdę-odparłam ostrym głosem.
-Kim jesteś?-zapytał Jace.
-Nie twoja sprawa-odparował mężczyzna.-Dostałem rozkaz, by ją przyprowadzić. Clarisso, chodź, albo wezmę cię siłą.
-Gdzie masz mnie zaprowadzić i do kogo ?-zapytałam. Nie mam zamiaru nigdzie z nim iść kimkolwiek by nie był.
-Do Hekatah-odparł. Powiedział to imię takim tonem jakby się bał tej kobiety.
-Kim ona jest?-zapytał podejrzliwie Jace, nadal ją obejmując.
-Czarownicą. Potrzebna jest jej twoja moc, córko Valentina.
-Nie mam żadnej mocy. I nigdzie z tobą nie pójdę-oznajmiłam twardo. Nieznajomy tylko się uśmięchnął i zaczął iść w jej stronę. W połowie drogi nagle zachwiał się i jęknął z bólu, bo w jego plecy wbity był sztylet.
-Zostaw ich !!-krzyknął ktoś za nimi. Po chwili zorientowałam się, że głos dobiegający zza nieznajomego mężczyzny, należy do Kinny. Młoda Wayland miała groźny wyraz twarzy, w ręku trzymała kolejny gotowy do rzutu sztylet. Jace z kolei spoglądał to na Kinny to na nieznajomego. Mężczyzna wstał z ziemi i machnął ręką, a demony oddaliły się od nich. Później chwiejnie wstał.-Jeszcze pożałujesz, że nie poszłaś ze mną po dobroci-zagroził.I zniknął w chmurze szarego dymu razem z demonami, najwyraźniej umiał nad nimi panować. Spojrzałam na Jace'a. Miał w ręku serafickie ostrze. Widocznie w razie potrzeby zacząłby mnie bronić. Rozejrzałam się wokół. Nie było widać nic, co świadczyło o tym, że wydarzyło się tutaj coś dziwnego i złego. Powoli wstałam, a Jace poszedł w moje ślady.
-Co to miało być ?!-zapytała Kinny, rozglądając się nerwowo.-Co to za moc ? I czego może chcieć od ciebie jakaś wiedźma ??
-Nie wiem. Muszę iść do domu, może Valentine coś wie.
---Oczami Kinny---
Dziwne. Na to co przed chwilą zaszło nie było innego określenia. Byłam świadkiem wielu dziwactw, między innymi widziałam jak jakiś głupi przyziemny usiłował wezwać demona, który później go zabił. Albo jak moja własna siostra Caroline podpaliła zasłony w swoim pokoju, tylko po to by sprawdzić, ile będą się palić. Jednak to co się stało było w równym stopniu dziwne i przerażające. W co tym razem Clary się wpakowała ? Wydaje mi się, że kiedyś chyba gdzieś słyzałam imie Hekatah. jedyną rzeczą, którą z tego zapamiętałam było to , że Hekatah była potężną czarownicą, która zabiera moc innym i wykorzystuje ją do wlasnych chorych celów. Zaczęłam bać się o moją przyjaciółkę.Przyspieszyłam kroku, żeby zrównać sie z Jace'm i Clary. 
---Oczami Valentina---
Właśnie zacząłem segregować dokumenty kręgu, kiedy do mojego gabinetu wpadła Clary w towarzystwie Kinny i Jace'a. Zaskoczony spojrzałem na córkę. Nie sądziłem że ona i Jace się znają. Clary usiadła w fotelu naprzeciwko mnie, a chłopak i młoda Wayland stanęli za nią.
-O co chodzi ?-spytałem. Clary spojrzała na mnie niepewnie. Westchnęła.
-Ojcze, dzisiaj spotkaliśmy jakiegoś faceta, który mówił, że jakaś wiedźma..
-Hekatah-wttąciła Kinny.
-Tak Hekatah. Mówił, że ona chce przejąć moją moc. Wiesz, może o co tu chodziło ?
Nie, to nie może być prawda. Hekatah tutaj ? Mówiła, że wróci, ale dlaczego akurat tak wcześnie ? Wziąłem drżący oddech. Nie miałem pojęcia od czego zacząć.
-Wiesz, prawda ?-zapytała Clary.
-Niestety tak-odparłem.-Kiedy twoja matka zaszła w ciążę sttasznie osłabła, więc zacząłem jej podawać krew anioła. Niestety niewiele to pomogło, więc wezwałem anioła i poprosiłem go żeby nam pomógł. Zgodził się i powiedział, ze ty będziesz miała więcej krwi anioła niż inni Łowcy. Dzięki temu masz jakieś zdolności, których nie posiada reszta z nas. Hekatah lubi zabierać moc innym, ale jeśli to zrobi tobie, to razem z twoimi wyjątkowymi zdolnościami odbierze ci życie.
Ahh, wreszcie to z siebie wyrzuciłem. Trudno mi było ukrywać to przez prawie 17 lat. Spadł mi z serca wielki ciężar, ale zarazem pojawił się kolejny. Nie byłem w stanie przestać myśleć co by sie stało gdyby Hekatah się udało. Wszyscy wyglądali jakby byli w szoku.
-Czemu mi nie powiedziałeś tego wcześniej ?-zapytała Clary drżącym głosem.
-Nie chciałem cię straszyć. Hekatah już kiedyś próbowała cię uprowadzić, ale jej się nie udało. Nie spodziewałem się, że wróci tak szybko. Przepraszam, chciałem cię chronić najdłużej jak to tylko możliwe.
-Okej-zaczęła Kinny.-Co teraz ?
-Teraz wy stąd wyjdziecie i pójdziecie do siebie, a ja pomyślę co dalej z tym zrobić.
Wszyscy skinęli głowami i wyszli, a ja zostałem sam. Teraz pozostało mi tylko wymyślić jak ochronić moja córkę. Westchnąłem i oparłem głowę o blat biurka.


Mam nadzieję, że wyszło w miarę dobrze :)) 
Jeśli podoba Ci się to opowaidanie, zostaw po sobie jakiś komentarz. To dla mnie bardzo ważne. Dziękuję ;) 

6 komentarzy:

  1. Rozdział B O S K I !<3 Uzależniłam się od twojego bloga !!! Dawaj szybko NEXT !
    PS. Chyba się nie obrazisz jeśli polecę twojego bloga na moich dwóch :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Valentine i Clary w zgodzie? Urocze.
    Nie wiem czemu, ale Kinny najbardziej przypadła mi do gustu xD
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam nadzieję że tw WYOBRAŹNIA nie zawiedzie. Daj szybko next ;)/Karolcia

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog, ciekawie się zaczyna :D Dodamy cię u nas do polecanych i oczywiście zapraszamy: http://bo-kochac-to-niszczyc.blogspot.com/
    Wera
    PS. Przepraszam za taki krótki kom, ale na wpół śpię pisząc to :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały dopiero zaczynam i już mi się podoba <3

    OdpowiedzUsuń