piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 11

---Oczami Clary---
-Wstawaj, śpiochu szkoda dnia !-przewróciłam się na łóżku i zakryłam głowę poduszką.
-Wstawaaj !!-wrzaskom Kinny nie było końca. Postanowiłam je zignorować i przycisnęłam mocniej poduszkę do głowy. Moja przyjaciółka jednak nie miała w zwyczaju się tak łatwo poddawać, więc zabrała mi poduszki i rozsunęła zasłony.
-Kinny!-wrzasnęłam, odwracając się w jej stronę. Promienie słońca rozświetlały jej włosy tworząc w nich pojedyncze jaśniejsze pasemka. Wyglądałaby jak anioł gdyby nie cienie pod oczami i wyczuwalny od niej smutek. Jakby coś było nie tak.
-Ogarnij się, Clary. Valentine chce cię widzieć na śniadaniu-powiedziała dziewczyna i wyszła. Westchnęłam i niechętnie wstałam z łóżka. Wzięłam ubrania z szafy: jasno różową koszulę, granatowe dżinsy i balerinki z kwiatami i poszłam wziąć prysznc i się przebrać.
---Oczami Kinny---
Wyszłam z pokoju Clary i poszłam przywitać się z Jaenelle. Na jej widok uniosłam brwi.
-Po co ci tyle rzeczy ?-spytałam. Miała przy sobie trzy duże walizki i jedną torbę.
-To i tak nie wszystko, ale nie mogę wziąć więcej.
Wytrzeszczyłam oczy. Więcej ?! Ile rzeczy można brać na wyjazd ? Mi wystarczyły dwie walizki, mniejsze od tych Jaenelle.
-To nie tylko ciuchy, prawda ?
-Większość to ubrania, ale zabrałam też parę książek i innych niezbędnych drobiazgów-odparła dziewczyna.
-Coś duże te twoje drobiazgi-mruknęłam pod nosem. Jaenelle wbiła we mnie wzrok.
-Co mówiłaś ?
-Nic, nic. Chodź na śniadanie.
---Oczami Clary---
Usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnie to Kinny. Zaraz wyjdę, jak kocha to poczeka.
-Clary, mogę wejść ?-to nie była Kinny tylko Jace. Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Blondyn jak zwykle wyglądał świetnie, podczas gdy ja reprezentowałam sobą dość marny widok. Moje włosy przypominały ptasie gniazdo, a oczy nadal miałam zaspane.
-Kinny powiedziała żebyś się pospieszyła bo się spóźnisz na śniadanie-powiedział.-Chyba nie chcemy by ciskała w nas iskrami, albo czymś innym.
Zaśmiałam się. To byłby dla niektórych (czyt.Jonathana) bardzo ciekawy widok.
-Już, tylko daj mi się rozczesać.
Szybko rozczesałam włosy i związałam je w kitkę. Po chwili już szliśmy w stronę jadalni. Tam już Kinny, Jaenelle i reszta towarzystwa wraz z Jocelyn i Valentinem rozmawiając, jedli śniadanie. Usiedliśmy z Jace'm naprzeciwko Kinny. Śniadanie minęło szybko. Jak skończyliśmy przyszli Izzy i Alec żeby się z nami pożegnać. Dziewczyna wyściskała nas wszystkich, obiecując, że spróbuje nas odwiedzić. Alec żegnał się z nami już nie tak uczuciowo jak jego siostra. Do wyjazdu, albo raczej pzejścia przez bramę zostało nam parę godzin, ale rodzina Lightwoodów miała już plany na cały dzień, więc Izzy i Alec musieli szybko wracać do domu. Poczułam ukłucie żalu. Kinny ścisnęła moją rękę.
-Też nie chce mi się wyjeżdżać-powiedziała.
-Sląd wiesz, o czym myślę ? Nauczyłaś się czytać w myślach ?
-Nie. Nie uważasz, że gdybym to umiała twój brat pewnie już byłby martwy ? Potrafię tylko wyczuwać czyjeś uczucia, ale żadko mi się to udaje. Jonathanowi jest żal, że tak wcześnie wyjeżdżasz. Mało spędzacie ze sobą czasu.
Woow, ona jest naprawdę dobra. Nie sądziłam, że w tak krórkim czasie można się nauczyć czegoś takiego.
-Nieźle-mruknęłam.-Też chciałabym tak umieć.
-Tak, ale ty też masz niezwykłe umiejętności. Po prostu jeszcze nie odkryłaś wszystkich.
To prawda. Narazie umiałam tylko tworzyć nowe runy, ale podobno z czasem mój dar ma się rozwinąć. Hekatah chce mnie złapać teraz, bo jak będę potężniejsza może jej się nie udać. Kinny też niedługo nauczy się panować nad swoją mocą. Wtedy będzie bardzo niebezpieczną czarownicą i nocną łowczynią. Ale teraz to teraz. Nie ma sensu wymyślać wszystkich możliwych scenariuszy, bo i tak się nie spełnią. Życie to nie bajka, nikt nie jest w stanie przewidzieć zakończenia opowieści.
Większość czasu spędziliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Gdy nadszedł czas wyjazdu, przyszedł Magnus by otworzyć bramę. Pożegnaliśmy się z Valentinem i Jocelyn.
-Będę tęskinić za wami-powiedziałam, a matka jeszcze raz mnie przytuliła. To był długi uścisk, w tym samym czasie prawie wszyscy zdążyli przejść. Został tylko Jace. Odsunęłam się od matki i wzięłam Jace'a za rękę. Jeszcze raz obejrzałam się przez ramię, a potem weszłam w bramę.

Trochę krótki rozdział, następny postaram się napisać dłuższy. Mam nadzieję, że nie urwiecie mi głowy :))

2 komentarze: