---Oczami Jace'a---
Instytut w Madrycie wyglądem przypominał zamek. Był jasno oświetlony. Na schodach stała jasnowłosa kobieta, wyglądająca na około 30 lat. Była bardzo podobna do Jaenelle.
-Witaj, ciociu Madeleine-powiedziała dziewczyna. Kobieta uśmiechnęła się i gestem zaprosiła nas do środka.
-Witajcie. Jestem Madeleine Lovelace, a to jest instytut w Madrycie. Będziecie tu mieszkać przez jakis czas. Chodźcie pokażę wam wasze pokoje.
Ten Instytut przypominał ten w Nowym Jorku. Były podobne korytarze.
-Oprócz was jest tutaj jeszcze kilka innych osób w waszym wieku-oznajmiła Madeleine, odwracając się do nas.-Tu zamieszka Kinga, a obok swój pokój ma Clarissa...
-Proszę m mówić Kinny, a to jest Clary nie Clarissa.
-Ahh tak, dobrze-kobieta uśmiechnęła się.
-A ja jestem Jace-powiedziałem.
-Dobrze, więc tak: pokój Kinny jest tutaj, ten obok na leży do Clary. Pokój naprzeciwko ma Jace.
-A Tessa i Jem?-zapytała Kinny, rozglądając się.
-Tessa, Jem i Jaenelle mają tu swoje pokoje. Zawsze używają tych samych.
Więc to wyjaśnia czemu czarownica i były cichy brat zniknęli. Jaenelle obiecała, że spitkamy się na kolacji i poszła z ciotką. A my staliśmy na korytarzu.
-Ekhem..to ja idę się ogarnąć-Kinny mrugnęła do Clary i zamknęła się w pokoju.
Zaczęliśmy się śmiać.
-O czym ona myśli ?-wykrztusiła rudowłosa.
-Nikt nie zna ścieżek Kinny-starałem się być poważny, ale nie udało mi się.
-Ja nawet nie chcę ich poznawać.
-Wszystko słyszałam!!-usłyszeliśmy głos Kinny dochodzący zza drzwi.
-Pff, idę się pakować-powiedziała Clary.-Idziesz ze mną?
-Tak-odparłem i poszliśmy do pokoju rudowłosej.
---Oczami Kinny---
Po rozpakowaniu się postanowiłam zwiedzić instytut. Przechadzałam się krętymi korytarzami. Wszystkie wyglądały podobnie. Chyba się zgubiłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam schody prowadzące w górę. Zaczęłam się po nich wspinać. Na górze była oranżeria. Większość kwiatów znałam, bo pochodziły z Idrisu. Reszta pewnie rosła w Hiszpanii. Na schodkach przy kwiecie północy siedział chłopak. Był chyba w moim wieku. Miał ciemne włosy i był wysoki. Ciągnęło mnie do niego, ale postanowiłam cicho się wycofać. Nieznajomy nagle się odwrócił. Ups, chyba mnie usłyszał.
-Ja juz stąd idę, przepraszam jeśli przeszkodziłam-powiedziałam i zaczęłam się wycofywać.
-Nie musisz. Możesz zostać jeśli chcesz.
-Lepiej pójdę do pokoju. Tylko zwiedzałam.
-A chociaż wiesz jak tam trafić?-dobre pytanie. Nie miałam zielonego pojęcia w którą stronę iść.
-Nie bardzo-strałam się zbyć to wzruszeniem ramion, ale miałam nadzieję, że pomoże mi sie odnaleźć tutaj.
-Chodź pokażę ci instytut-powiedział. Widząc moją minę dodał-to nie jest problem i tak zacząłem się nudzić. A tak wogóle to jestem Lucas Branwell, a ty pewnie jesteś Kinny Wayland. Zgadza się ?
-Tak, skąd wiesz ?
-Jaenelle ostrzegała wszystkich przed tobą. Powiedziała, żebyśmy cię lepiej nie wkurzali, bo jesteś w połowie czarownicą.-Jęknęłam. Czy już wszyscy o tym wiedzą?
-Coś nie tak ?
-Nie, po prostu ten temat nie należy do moich ulubionych. Dopiero niedawno się o wszystkim dowiedziałam.
Lucas wyglądał na wstrząśniętego.
-Serio? Nikt wcześniej nie powiedział ci kim naprawdę jesteś?
-17 lat życia w kłamstwie. Witam w moim świecie-nie dało się przeoczyć goryczy w moim głosie.
Chłopak aż się wzdrygnął. Dopiero teraz zauważyłam jaki ma piękny kolor oczu. Cudny odcień niebieskiego. Nie umiałam opisać tego koloru. Nagle odwróciłam wzrok gdy zorientowałam się, że się na niego gapię. Przez chwilę szliśmy w ciszy. To było nawet przyjemne. Nie była to niezręczna cisza z rozdaju tych, które zapełnia się bezsensowną paplaniną.
Zatrzymaliśmy sie przy wielkich drzwiach z ciemnego drewna.
-Tu jest biblioteka-powiedział chłopak.-Narysuję ci mapę instytutu żebyś się nie pogubiła.
-Aha, dzięki.
-Nie ma za co. Nie mam talentu plastycznego więc może to nie wyjść za dobrze.
-Nie będzie aż tak źle.
Biblioteka była wielkim pomieszczeniem z dużymi witrażowymi oknami i długimi , sięgającymi do sufitu regałami z książkami. Lucas podszedł do biurka, wziął kartkę i długopis i zaczął rysować mapkę. Rzeczywiście jego zdolności plastyczne pozostawiały wiele do życzenia. Po kilku minutach chłopak dał mi rysunek. Uniosłam brwi.
-Ahaa, a tutaj to co jest ?
-Mój pokój.
Z całej siły statałam się powstrzymać wybuch śmiechu. To co było narysowane na kartce nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał instytutu. Wyglądało raczej jak jaskinie.
-Mówiłem ci, że nie potrafię rysować. Miałaś się nie śmiać.
-Niczego takiego nie mówiłam.-Lucas zrobił minę urażonego dziecka. A ja starałam się zdusić śmiech.
-Okej, okej. Już się uspokajam.
Spojrzałam na zegar. Niedługo kolacja. Lucas też spojrzał na zegar,a później na mnie.
-Mogę wiedzieć po co wy, dziewczyny przebieracie się po kilka razy jednego dnia ?
-No cóż. My musimy jakoś wyglądać-powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia z biblioteki.
-Mam nadzieję, że się nie zgubisz. Teraz mamy za mało czasu, ale jak chcesz to mogę pokazać ci cały instytut po kolacji.
-Okej, dzięki-odparłam i poszłam do swojego pokoju.
sobota, 31 stycznia 2015
Rozdział 12
piątek, 30 stycznia 2015
Rozdział 11
---Oczami Clary---
-Wstawaj, śpiochu szkoda dnia !-przewróciłam się na łóżku i zakryłam głowę poduszką.
-Wstawaaj !!-wrzaskom Kinny nie było końca. Postanowiłam je zignorować i przycisnęłam mocniej poduszkę do głowy. Moja przyjaciółka jednak nie miała w zwyczaju się tak łatwo poddawać, więc zabrała mi poduszki i rozsunęła zasłony.
-Kinny!-wrzasnęłam, odwracając się w jej stronę. Promienie słońca rozświetlały jej włosy tworząc w nich pojedyncze jaśniejsze pasemka. Wyglądałaby jak anioł gdyby nie cienie pod oczami i wyczuwalny od niej smutek. Jakby coś było nie tak.
-Ogarnij się, Clary. Valentine chce cię widzieć na śniadaniu-powiedziała dziewczyna i wyszła. Westchnęłam i niechętnie wstałam z łóżka. Wzięłam ubrania z szafy: jasno różową koszulę, granatowe dżinsy i balerinki z kwiatami i poszłam wziąć prysznc i się przebrać.
---Oczami Kinny---
Wyszłam z pokoju Clary i poszłam przywitać się z Jaenelle. Na jej widok uniosłam brwi.
-Po co ci tyle rzeczy ?-spytałam. Miała przy sobie trzy duże walizki i jedną torbę.
-To i tak nie wszystko, ale nie mogę wziąć więcej.
Wytrzeszczyłam oczy. Więcej ?! Ile rzeczy można brać na wyjazd ? Mi wystarczyły dwie walizki, mniejsze od tych Jaenelle.
-To nie tylko ciuchy, prawda ?
-Większość to ubrania, ale zabrałam też parę książek i innych niezbędnych drobiazgów-odparła dziewczyna.
-Coś duże te twoje drobiazgi-mruknęłam pod nosem. Jaenelle wbiła we mnie wzrok.
-Co mówiłaś ?
-Nic, nic. Chodź na śniadanie.
---Oczami Clary---
Usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnie to Kinny. Zaraz wyjdę, jak kocha to poczeka.
-Clary, mogę wejść ?-to nie była Kinny tylko Jace. Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Blondyn jak zwykle wyglądał świetnie, podczas gdy ja reprezentowałam sobą dość marny widok. Moje włosy przypominały ptasie gniazdo, a oczy nadal miałam zaspane.
-Kinny powiedziała żebyś się pospieszyła bo się spóźnisz na śniadanie-powiedział.-Chyba nie chcemy by ciskała w nas iskrami, albo czymś innym.
Zaśmiałam się. To byłby dla niektórych (czyt.Jonathana) bardzo ciekawy widok.
-Już, tylko daj mi się rozczesać.
Szybko rozczesałam włosy i związałam je w kitkę. Po chwili już szliśmy w stronę jadalni. Tam już Kinny, Jaenelle i reszta towarzystwa wraz z Jocelyn i Valentinem rozmawiając, jedli śniadanie. Usiedliśmy z Jace'm naprzeciwko Kinny. Śniadanie minęło szybko. Jak skończyliśmy przyszli Izzy i Alec żeby się z nami pożegnać. Dziewczyna wyściskała nas wszystkich, obiecując, że spróbuje nas odwiedzić. Alec żegnał się z nami już nie tak uczuciowo jak jego siostra. Do wyjazdu, albo raczej pzejścia przez bramę zostało nam parę godzin, ale rodzina Lightwoodów miała już plany na cały dzień, więc Izzy i Alec musieli szybko wracać do domu. Poczułam ukłucie żalu. Kinny ścisnęła moją rękę.
-Też nie chce mi się wyjeżdżać-powiedziała.
-Sląd wiesz, o czym myślę ? Nauczyłaś się czytać w myślach ?
-Nie. Nie uważasz, że gdybym to umiała twój brat pewnie już byłby martwy ? Potrafię tylko wyczuwać czyjeś uczucia, ale żadko mi się to udaje. Jonathanowi jest żal, że tak wcześnie wyjeżdżasz. Mało spędzacie ze sobą czasu.
Woow, ona jest naprawdę dobra. Nie sądziłam, że w tak krórkim czasie można się nauczyć czegoś takiego.
-Nieźle-mruknęłam.-Też chciałabym tak umieć.
-Tak, ale ty też masz niezwykłe umiejętności. Po prostu jeszcze nie odkryłaś wszystkich.
To prawda. Narazie umiałam tylko tworzyć nowe runy, ale podobno z czasem mój dar ma się rozwinąć. Hekatah chce mnie złapać teraz, bo jak będę potężniejsza może jej się nie udać. Kinny też niedługo nauczy się panować nad swoją mocą. Wtedy będzie bardzo niebezpieczną czarownicą i nocną łowczynią. Ale teraz to teraz. Nie ma sensu wymyślać wszystkich możliwych scenariuszy, bo i tak się nie spełnią. Życie to nie bajka, nikt nie jest w stanie przewidzieć zakończenia opowieści.
Większość czasu spędziliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Gdy nadszedł czas wyjazdu, przyszedł Magnus by otworzyć bramę. Pożegnaliśmy się z Valentinem i Jocelyn.
-Będę tęskinić za wami-powiedziałam, a matka jeszcze raz mnie przytuliła. To był długi uścisk, w tym samym czasie prawie wszyscy zdążyli przejść. Został tylko Jace. Odsunęłam się od matki i wzięłam Jace'a za rękę. Jeszcze raz obejrzałam się przez ramię, a potem weszłam w bramę.
Trochę krótki rozdział, następny postaram się napisać dłuższy. Mam nadzieję, że nie urwiecie mi głowy :))
czwartek, 29 stycznia 2015
LIEBSTER BLOG AWARD #2
Jeej !! Bardzo dziękuję za kolejną nominację Paulinie Patrycji ( http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/m=1
http://the-mortal-instruments-more-story.blogspot.com/ ) <3 <33
Pytania:
1. Dlaczego założyłaś/eś bloga?
Mam mnóstwo pomysłów na opowiadania, postanowiłam podzielić się z kimś tym co z tego wyszło ;)
2. Dlaczego ten akurat temat?
Kocham DA, tovta seria mnie zainspirowała
3. Jakie są twoje ulubione kwiaty?
Róże <3
4. Jakie są twoje ulubione gatunki filmów i książek?
Książki: fantasy i romantyka. Filmy: fantastyka, niektóre romanse i horrory
5. Co wybierasz: prawdziwa miłość czy życie w dostatku?
Prawdziwa miłość <33
6. Co najbardziej lubisz w książkach?
Trudne pytanie...hmm, wszystko :D
7. Ulubiona postać literacka?
Jest ich wiele, za dużo żeby wymieniać
8. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
Tygrys. Kocham wszystkie koty, duże i małe. Jestem niepoprawną kociarą :*
9. Masz rodzeństwo?
Tak
10. Ciekawa książka czy dobra komedia?
Ciekawa książka
11. Jaka jest twoja pasja?
Pisanie, słuchanie muzyki, czytanie :))
Napisałam w jednym poście, bo pytania są te same. Jak coś to przepraszam :)
Nie nominuję nikogo, bo nie jestem w stanie :/
środa, 28 stycznia 2015
LIEBSTER AWARD #2
- http://miastoanielskiejmilosci.blogspot.fi/
- http://witaj-w-miescie-cieni.blogspot.fi/
- http://clary-i-jace-zakazane.blogspot.com/
wtorek, 27 stycznia 2015
Rozdział 10
poniedziałek, 26 stycznia 2015
LIEBSTER AWARD
Jakby ktoś nie wiedział: nominacje są otrzymywane od innych bloggerów, za ''dobrą robotę''. Jest dla bloggerów o mniejszej liczbie obserwatorów. Należy odpowiedzieć na 11 pytań od osoby, która cię nominowała, dalej ty nominujesz 11 osób, oczywiście informujesz ich o tym oraz zadajesz 11 pytań. Nie nominujemy osoby, która cię nominowała.
Pytania od: Paulina Patrycja
1. Co cię skłoniło do założenia bloga?
Miałam dużo pomysłów na opowiadanie o DA, więc postanowiłam założyć bloga.
2. Dlaczego wybrałaś/eś akurat tę tematykę do opisania w opowiadaniach?
Jestem więlką fanką DA <3
3. Jakie są twoje ulubione książki?
Serie ''Dary Anioła'' i ''Diabelskie Maszyny''
4. Jakie są twoje ulubione filmy?
Dary Anioła i Love, Rosie ;)
5. Co wybierasz: film, dobra książka czy ploteczki?
Książka :)
6. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Czarny, fioletowy i błękitny ;3
7. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
Tygrys
8. Jaka jest twoja pasja?
Słuchanie muzyki, czytanie i pisanie <3
9. Czym kierujesz się w życiu?
Najczęściej sercem :))
10. Jakie masz marzenie i czy dążysz do jego spełnienia?
Chciałabym zwiedzić cały świat oraz zostać pisarką ;)
11. Co ostatnio czytałaś/eś?
Wieczna noc-Claudia Gray
Pytania od: Veronica Hunter
1. Czemu ta tematyka bloga ?
Kocham DA <3
2. Ile czasu dziennie poświęcasz swojemu blogu ?
Dużo :)
3. Jaki jest twój ulubiony kolor ?
Czarny, fioletowy i błękitny
4. Jak się nazywają twoje dwa ulubione filmy ?
Dary Anioła i Love, Rosie ;)
5. Jak się nazywa twój ulubiony serial ?
Nie oglądam seriali
6. Którą postać książkową chciałabyś/chciałbyś spotkać w prawdziwym życiu ?
Jace'a i Clary <3
7. Kim byś chciał/a zostać w przyszłości ?
Pisarką i psychologiem :)
8. Co jest twoją pasją ?
Sluchanie muzyki, czytanie i pisanie
9. Szmaragd czy rubin ?
Rubin
10. Gdzie byś najbardziej chciał/a wyjechać ?
Do Hiszpanii
11. Kto jest twoim ulubionym pisarzem lub pisarką ?
Cassandra Clare
Moje pytania:
1. Co cię skłoniło do założenia bloga ?
2. Czemu akurat taka tematyka ?
3. Jakie są twoje ulubione książki ?
4. Jaki jest twój ulubiony kolor ?
5. Jakie jest twoje największe marzenie ?
6. Jakie są twoje ulubione filmy ?
7. Jaka jest twoja pasja ?
8. Jaki jest twój ulubiony cytat ?
9. Jakie jest twoje ulubione zwierzę ?
10. Kim byś chciał/a zostać w przyszłości ?
11. Kto jest twoim ulubionym pisarzem lub pisarką ?
Nominuję:
1. http://bo-kochac-to-niszczyc.blogspot.fi/
2. http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
niedziela, 25 stycznia 2015
Rozdział 9
---Oczami Clary---
Gdy się obudziłam Jace'a nie było. Wstałam i wykonałam poranną toaletę. Wychodząc z pokoju spojrzałam na zegarek. Za chwilę 8, czyli zdążyłam ogarnąć się akurat na śniadanie. Na korytarzu, po drodze do jadalni spotkałam Jonathana. Uśmiechnął się do mnie na powitanie, a ja odwzajemniłam śmiech. Wbrew pozorom kochałam brata, nawet jeśli miał paskudny zwyczaj wkurzania wszystkich do okoła. Razem weszliśmy do jadalni. Było cicho. Valentine i Jocelyn rozmawiali przyciszonymi głosami. Przerwali na nasz widok.
-O czym tak rozmawialiście?-spytał zaciekawiony Jonathan, siadając przy stole obok mnie.
-To nie było nic co zainteresowałoby was.Sprawy kręgu-odparł Valentine.
Bzdura, pewnie rozmawiali o Hekatah, Kinny i mnie. Dlatego przerwali gdy weszliśmy. Mój brat chyba też nie uwierzył w kłamstwo ojca. W ciszy zjedliśmy śniadanie i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Postanowiłam iść do Kinny, spawdzić czy nikogo nie zabiła. Droga była krótka. Weszłam do domu i poszłam do salonu. Na sofie siedziała Kinny w towarzystwie brązowowłosej dziewczyny o szarych oczach.
-Hej, Clary. To jest Tessa Gray.
-Tesso, to moja przyjaciółka Clary Morgenstern.
-Miło mi cię poznać-powiedziała Tessa.
-Mi też-odparłam z uśmiechem. W towarzystwie czarownicy Kinny wydawała się być spokojniejsza.
-Nie ćwiczysz tych swoich..hmm zabójczych czary mary ?-zapytałam przyjaciółkę. Do tej pory ćwiczyła dopóki była w stanie chociażby stać o własnych siłach. Tessa najwyraźniej zdołała przemówić jej do rozsądku.
-Ćwiczę, ale dużo mniej. I tak Jaenelle dzisiaj jest zajęta, więc mam wolne.
Szczerze wątpiłam czy Jaenelle ma jakieś bardzo ważne zajęcie na dzisiaj. Pewnie po prostu chciała odpocząć. Zresztą Kinny też przyda się odpoczynek. Od kilku dni nieustannie jest czarownicą, a nie nocnym łowcą. Czas żeby na chociaż na chwilę to zmienić.
-A gdzie Caroline ?-ona też uciekła przed destrucyjnym talentem Kinny? Wszyscy ostatnio unikali tego miejsca podczas jej ćwiczeń, tylko Jaenelle nie denerwowała się tak przy młodej czarownicy. A może udawała? Wszystko jedno, i tak musiała jej pomagać. Żeby poprawić Kinny chumor , Tessa opowiedziała nam historię o tym jak ona dowiedziała się o świecie cieni i o tym, że sama nie jest człowiekiem. Musiała pomóc poznanym w Londynie nocnym łowcom pokonać Mortmaina, który pragnął wykorzystać ją by zemścić się na nocnych łowcach za zabicie przybranych rodziców. W jej naszyjniku był anioł, który ją chronił. Swój udział w tej historii miał także Magnus, który podobno pomagał przy wynalezieniu bramy przez Henry'ego Branwella. Naprawdę niesamowita historia. Obie z Kinny słuchałyśmy jej z zapartym tchem. Gdy Tessa skończyła opowiadać, zbliżała się pora obiadu. Pożegnawszy się z czarownicami, poszłam do domu. Po drodze zastanawiałam się w co się przebrać. Weszłam do naszej rezydencji i szybko udałam sie do swojego pokoju. Zamknełam za sobą drzwi i otworzyłam szafę. Zdecydowalam, że zmienię tylko bluzkę na bardziej elegancką. Wyciągnęłam z szafy fiołkową koszlulę i poszlam się przebrać. Po kilku minutach byłam gotowa. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę pokoju Jonathana. Otworzył drzwi zanim zdążyłam zapukać.
-Witaj, siostro. Czego ode mnie chcesz?
-Pogadać, wpuścisz mnie ?
Jonathan wpuścił mnie do pokoju. Usiadłam na łóżku i poczakłam aż usiądzie obok.
-Pamiętasz rozmowę Jocelyn i Valentina rano ? Tą, którą przerwali kiedy weszliśmy.
-Tak, usłyszałem trochę. Chodziło o ciebie, Kinny i Hekatah. Chyba planują wasz wyjazd-powiedział.-Nie mów nikomu, że wiesz. Możliwe, że tylko się przesłyszałem.
Skinęłam głową na znak zgody.
-Chodź-Jonathan wstał i podszedł do drzwi. Wychodząc na korytarz mruknął coś niezrozumiale. Uznałam, że chyba nie mówił tego do mnie i zignorowałam to. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu.
---Oczami Valentina---
Jocelyn przysiadła na krześle naprzeciwko. Wyglądała na zmartwioną powrotem Hekatah.
-Co masz zamiar teraz zrobić?-spytała.-Clary nie będzie chciała stąd wyjechać.
-Musi, zresztą nie jedzie sama. Będą z nią Tessa i James,Jaenelle i Kinny.
-Tak, ale wiesz jaka ona jest. Nie będzie chciała się ukrywać. Kinny tak samo.
-Tessa namówi Kinny do wyjazdu, a Clary ma wyjechać czy tego chce czy nie. Tam będzie bezpieczniejsza.
Jocelyn chciała jeszcze coś powiedzieć ,ale ja jej przerwałem. Hekatah była zbyt niebiezpieczna, żeby Clary mogła zostać tutaj. Jak sprawa się rozwiąże to pozwolę jej wrócić. Narazie jednak tak będzie lepiej.
Fanów Clace informuję, że nawet na czas wyjazdu nie mam zamiaru rozdzielać Jace'a i Clary. Mam nadzieję, że nie urwiecie mi głowy za taki obrót spraw :))
sobota, 24 stycznia 2015
Rozdział 8
---Oczami Clary---
Kinny ćwiczyła swoje umiejętności magiczne do późnego popołódnia. Szybko poszłam do domu, zmienić ubrania i trochę się ogarnąć, bo umówiłam się z Jace'm. Wpadłam do swojego pokoju niczym churagan i szybko zaczęłam szukać odpowiednich ubrań w szafie. W końcu wyciągnęłam z niej ciemne dżinsy, czerwoną bluzkę, czarny sweterek i czarne błyszczące buty koturnie, sięgające za kostkę buty. Poprawiłam makijaż, spryskałam się moimi ulubionymi perfumami i wyszłam. Jace jak zwykle stał przy drzwiach, a z nim Jocelyn. Uniosłam brwi, zdziwiona.
-Wróciłaś już ?-zapytałam matki.
-Tak, gdzie ojciec ?
-Pewnie jak zwykle w gabinecie, w końcu całe życie tam przesiedzi-odparłam. Valentine większość czasu spędzał porządkując papiery kręgu.
-Pewnie tak, sprawdzę. Przyjdziecie na kolację?
Co? Jocelyn zaprasza Jace'a na kolację czy tylko mi się tak wydaje ?
-Tak-odparłam. Moja matka pożegnała się z chłopakiem i poszła szukać swojego męża.
***Kilka godzin później***
---Oczami Jace'a---
-Czyli twierdzisz, że jak ci podpadnę czym to Kinny użyje mnie jako drewna na opał ?-spytałem. Nigdy nie spodziewałem się tej dziewczyny z roli czarownicy. Chociaż nawet pasowałoby do niej trzymanie np.jakiś kryształowych czaszek na stoliku nocnym. Zaśmiałem się cicho.
-Nie śmiej się-zbeształa mnie Clary.-Bo jak się dowie to wszyscy skończymy marnie. Ona jest niebezpieczna dla wszystkiego co dałoby się w jakikolwiek sposób zniszczyć.
-Taa, ciekawe co będzie jak nauczy się innych niebezpiecznych sztuczek-zastanawiałem się głośno.
-Wyobraź sobie, że naprzykład zostaniesz przmieniony w półkę na buty, albo w ogrodową figurkę krasnala-Clary najwyraźniej chumor dopisywał. Westchnąłem z udawaną rozpaczą.
-Byłbym niesamowicie cudnym krasnalem ogrodowym-powiedziałem, a Clary wybuchnęła śmiechem.
-Hahaha, naprawdę? Powtórzę to naszej małej czarownicy, zobaczymy w jakiej postaci się jutro obudzisz.
-Ehh, nie strasz mnie-mruknąłem i zamknąłem jej usta pocałunkiem. Dziewczyna westchnęła i wplotła mi palce we włosy, a ja objąłem ją mocniej. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Jednak zanim doszło do czegoś więcej odsunęliśmy się od siebie. Nadal trzymałem Clary w ramionach, ale narazie próbowaliśmy złapać oddech. W końcu po baaardzo długiej chwili, która zdawała się być wiecznością rudowłosa wyplątała się z moich ramion, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę swojego domu.
-Idziesz do mnie na kolację ?-spytała.
-Jasne, czemu by nie. Może być ciekawie.
---Oczami Clary---
Po kilku minutach doszliśmy do rezydencji Morgensternów. Weszliśmy do środka i poszliśmy w stronę jadalni. Po drodze spotkaliśmy Jocelyn. Od czasu powrotu do domu zdążyła się przebrać w elegancką, prostą sukienkę za kolano w kolorze jasno niebieskim. Spojrzałam na swój strój. Nie wydawał się odpowiedni na powitalną kolację dla mamy, ale nie chciało mi się przebierać. Poszłam do swojego pokoju tylko spryskać się perfumami, a Jace poszedł za mną. Uśmiechnął się na widok bałaganu panującego w moim pokoju. Na łóżku, poręczach krzeseł i toaletce leżały stosy ubrań. Żeby znaleźć perfumy musiałam zrzucić wszystko z toaletki na podłogę, więc teraz pokój wyglądał jeszcze gorzej. Jace odgarnął trochę ubrań z łóżka i usiadł.
-To wygląda jakby tu wybuchła bomba-mruknął, rozglądając się po pokoju.
-Nie miałam czasu sprzątnąć-odparłam.
-Mogę ci pomóc po kolacji jak chcesz.
-Okej.
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do jadalini. Przy stole już siedzieli mój brat Jonathan i Jocelyn. Usiedliśmy z Jace'm obok siebie, naprzeciwko mojej matki. Jonathan siedział obok niej.
-Valentine dzisiaj nie przyjdzie na kolację-powiedziała Jocelyn i zaczęła nakładać sobie jedzenie na talerz. Wszyscy zrobiliśmy to samo.
-Co u Kinny, podobno była w szoku-Jonathan chyba nie wiedział co ona musiała przeżyć.
-Trenuje. Chce umieć używać magii do walki-odparł za mnie Jace.
-Tak, jak narazie nawet nieźle jej idzie-dodałam. Jonathan udał wystraszonego.
-Już jestem martwy-powiedział.
-Dlaczego ?-zaciekawił się Jace.
-Bo lubiłem ją dręczyć, teraz już nie mogę.
Jocelyn zaczęła się śmiać. .
-Masz szczęście, że i tak długo tu nie pobędziesz, bo niedługo wracasz do Paryża. Może do tej pory Kinny nie nauczy się zabijać.
-Wątpię, ona jest niesamowicie zawzięta. Będzie próbować do upadłego, albo ona, albo ja.-Jonathan udawał zrozpaczonego.-Jak coś wspominaj mnie miło, siostrzyczko.
Resztę kolacji zjedliśmy w ciszy. Później poszłam z Jace'm do mojego pokoju. Tak jak obiecał pomógł mi to wszystko ogarnąć. Jak skończyliśmy, padliśmy na moje łóżko i leżeliśmy chwilę nic nie mówiąc. W końcu blondyn przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Byłam tak zmęczona dniem, że zasnęłam w jego ramionach.
---Oczami Jace'a---
Clary zasnęła. Uśmiechnąłem się. Słodko wyglądała gdy spała. Oparłem się na poduszcze i patrzyłem na nią chwilę, a później wstałem i przykryłem pościelą żeby nie było jej zimno. Cicho wymknąłem się z pokoju. Po drodze do wyjścia natknąłem się na Jocelyn. Pożegnałem się z nią i poszedłem do siebie.
Dziękuję za wszystkie wasze komentarze. Dzięki wam mam motywację, by pisać dalej <3 <3
piątek, 23 stycznia 2015
Rozdział 7
---Oczami Kinny---
Obudziłam się o 6 rano. Nie chciało mi się jeszcze wstawać. Leżałam więc, odtwarzając w myślach wczorajszy wieczór. Przypomniałam sobie opowieść Valentina i Magnusa. I o tym co Morgenstern powiedział na końcu-''Jaenelle cię wszystkiego nauczy''. Coo ?? To ona też jest taka jak ja ? Tak gwałtownie się obróciłam, że aż spadłam z łóżka.
-Kinny ? Stało się coś?-usłyszłam za drzwiami głos należący do Caroline. Chwiejnie wstałam z podłogi i otworzyłam drzwi. Moja siostra wytrzeszczyła oczy na mój widok.
-Wyglądasz tak jakbyś właśnie zobaczyła ducha-oznajmiłam.-Wejdź jeśli chcesz.
Caroline niepewnie pokiwała głową i weszła.
-Widziałaś się w lustrze?-spytała. Widząc moje pytające spojrzenie mruknęła-lepiej sprawdź.
Stanęłam przed lustrem. To co zobaczyłam wprawiło mnie w takie osłupienie, że aż cofnęłam się kilka kroków i opadłam na łóżko. Dziewczyna zaczęła szukać w mojej szafie ubrań. Rzuciła do mnie czarne rurki, ciemną koszulkę z nadrukiem i czarno granatowe trampki za kostkę.
-Idź sie ubrać-poleciła. Wstałam, wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki ogarnąć się.
---Oczami Clary---
Wcześnie rano Valentine wezwał mnie do swojego gabinetu na rozmowę. Gdy dotarłam na miejsce, zapukałam i weszłam.
-Chciałeś mnie widzieć-powiedziałam.
-Tak, chodzi o Kinny. Możesz być jej potrzebna.
-Ale czemu ?
Moja przyjaciółka zawsze starała się być samowystarczalna. Rzadko kiedykolwiek prosiła kogoś o pomoc. Nawet nieźle się samorealizowała. Byłam dumna z jej zaradności i determinacji. Z tego, że nigdy łatwo się nie poddawała. To dziwne, że nagle będzie potrzebować czyjejś pomocy. Valentine przerwał moje rozmyślania.
-Kinny jest w połowie czarownicą, Jaenelle będzie ją uczyć posługiwania się magią. Ty musisz ją wesprzeć, bo pewnie trudno jest jej przyzwyczaić się do tego.Dowiedziała się wczoraj wieczorem.
To dlatego nie było jej na imprezie...
-Caroline wiedziała ?-spytałam. Byłam ciekawa czy tylko ja i Kinny byłyśmy niepoinformowane.
-Tak, rodzice jej powiedzieli jakiś czas temu. Ona też pomaga się oswoić siostrze z że tak to ujmę nowym życiem.
-Ahaa, to ja może już pójdę zrobić sobie śniadanie, a później zobaczę co u niej-powiedziałam. Nie chciałam dłużej siedzieć w gabinecie ojca. Chciałam jak najszybciej odwiedzić przyjaciółkę. Zbiegłam do kuchni, chwyciłam w pośpiechu kilka ciastek czekoladowych i wybiegłam z domu prosto do Kinny.
---Oczami Jaenelle---
Niebieska iskra przeleciała tuż obok mojej głowy. Kinny nie miała zbytniego problemu z wywoływaniem mini błyskawic. To była zdecydowanie jej specjalność.
-Wow, lepiej zróbmy sobie przerwę zanim kogoś zabijesz, Kinn-powiedziałam, Nie chciałam by młoda Wayland usmażyła mnie błyskawicą. Dziewczyna wzdrygnęła się.
-Okej, ale nadal mam problemy z ogniem. W końcu spalimy się żywcem jak nie nauczę się nad tym panować.
Dzisiaj Kinny zdążyła już usmażyć sobie dywan. Zanim doszło do kolejnych szkód, zaproponowałam ćwiczenia w ogrodzie. Jak narazie wszyscy żyjemy. Jeszcze. Jak tak dalej pójdzie to zostaną z nas prochy i bez stosu pogrzebowego. Destrukcyjny talent Kinny był niesamowity. Będzie kiedyś posyrachem świata podziemnego. O ile wcześniej nie zabije się, albo nie cofnie w czasie. Jeszcze nie wiadomo co potrafi. Większość życia spędziłam w pobliżu czarowników, ale ta dziewczyna była wyjątkowa. Pół nocna łowczyni, pół czarownica. Rzadko zdażją sie takie krzyżówki. Właściwie znana jest tylko jedna: Tessa Gray. Odwiedzi nas niedługo, podobno ma pomóc Kinny zaakceptować to kim jest. Życzę jej powodzenia, to może być trudne zadanie. Czarnowłosa miała najtrudniejszy charakternz jakim się w życiu spotkałam. Trudno będzie jej zmienić zdanie. Koniecznie chcę zobaczyć jak Tessa zmienia światopogląd Kinny. Westchnęłam, chyba nadszedł koniec przerwy.
-Dobra zaczynamy, dajesz Kinny.
Jej siostra przewróciła oczami.
-O cholera nadchodzi chwila grozy-mruknęła Caroline.
---Oczami Isabelle---
Idąc ratować Caroline przed błyskawicami czy czymś tam czym Kinny usiłowała rzucać, wpadłam na Clary-dosłownie.
-Gdzie ci się tak spieszy ?-zapytałam.
-Do Kinny.
-Ahh, ja też tam idę. Będę ratować Caroline.
Clary zaczęła się śmiać.
-Aż tak źle ?-spytała.
-Chyba tak, Kinny chce jak najszybciej panować nad swoją mocą. Szybko się otząsneła z szoku, albo tylko dobrze udaje.
-Raczej udaje. Nie sądzę, że tak łatwo pogodziła się z tym, że jest czarownicą. 17 lat życia w kłamstwie, nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji.
-Taak, cieszę się, że Jaenelle ma jej pomóc. Ona potrafi zdziałać cuda. Powinna zostać psychologiem-powiedziała Clary. I miala rację. Dziewczyna potrafi przekonać człowieka do wszystkiego. Jest niewiele osób, które potrafiłyby jej odmówić. Nagle naszym oczom ukazała się rezydencja Waylandów. Weszłyśmy do ogrodu i zobaczyłyśmy Kinny trenującą panowanie nad ogniem. Wyglądała na skoncentrowaną. Miałam nadzieję, że nie spali nas wszystkich.
---Oczami Kinny---
Panowamie nad ogniem, żeby nikt posłużył mi jako zapałka okazało się nadwzyczaj trudne. Jaenelle na szczęście była wyrozumiałą nauczycielką. Nie była taka jak ja, znała się na różnego rodzaju zaklęciach, bo wychowała się w pobliżu czarowników i nauczyła się kilku sztuczek. Nie-zbeształam się w myślach.-Nie wolno ci Kinny się dekoncemtrować-pomyślałam i znów cała swoją uwagę zwróciłam na płomień nad, którym musiałam zapanować. Później przyjdzie czas na myślenie o życiorysie Jaenelle.
Chyba ten rozdział nienajlepiej mi wyszedł. Następnym razem postaram się napisać lepszy. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam :)
Zapraszam do komentowania :3
czwartek, 22 stycznia 2015
Rozdział 6
Wieczór był cichy i spokojny. Prawie wszyscy bawili się na imprezie u Waylandów. Kinny pewnie już tam nie było, bo najpawdopodobniej biegła tutaj. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
-Wejdź, Kinny-powiedziałem. Dziewczyna weszła do pomieszczenia. Wyglądała jakby zobaczyła ducha.
-Widziałam Hekatah. Znowu-powiedziała drżącym głosem. Skinąłem głową, wiedziałem, że tak będzie.
-Wiem. Rozmawiałaś z nią ? -jak znałem przyjaciółkę mojej córki to najprawdopodobniej nie, ale zawsze warto spytać.
-Nie, po prostu przyszłam tutaj.
-To dobrze. Hekatah będzie próbowała przeciągnąć cię na swoją stronę.
-To co ja mam teraz zrobić ?-zapytała Kinny.
-Idziemy do czarownika. Może będzie miał jakiś amulet, który chroniłby cię przed nią. Otwórz bramę do Nowego Yorku.
Dziewczyna wyjęła stelę i zaczęła rysować znaki na ścianie. Po chwili brama była już gotowa. Przeszliśmy przez nią i stanęliśmy przed domem Wielkiego Czarownika Brooklynu, Magnusa Bane'a. Zapukałem do drzwi, a Kinny rozejrzała się nerwowo do okoła. Drzwi się otworzyły i stanął przed nami wysoki czarnowłosy mężczyzna z kocimi oczami. Uniósł brwi.
-Coś się stało, Valentine ?-zapytał, zerkając na młodą Wayland.
-Hekatah wróciła-odparłem wchodząc do mieszkania. Kinny podążała za mną.
-Masz amulet, który byłby w stanie ochronić ją przed wiedźma ?-spytałem, wskazując na dziewczynę. Magnus zaprosił nas do salonu. który był dużym pokojem z niebieskimi świecącymi ścianami i dużymi oknami. Kinny zagwizdała cicho, patrząc na wystawne meble.
-Nieźle-mruknęła. Magnus uśmiechnął się z nieskrywaną dumą.
-Sam urządzałem-odparł, nadal uśmiechając się do Łowczyni. Podszedł do mnie i spytał szeptem:
-To jest ta, której dolewałeś krwi czarowników ?
-Skąd wiesz ?
-Wyczułem to-powiedział tajemniczo.-Powiedziałeś jej kim jest ?
-Nie było okazji.
Magnus spiorunował mnie wzrokiem.
-Powiedz jej. Teraz-rozkazał.
-Kinny ? Chodź muszę ci coś powiedzieć. Tylko lepiej usiądź-powiedziałem.
---Oczami Clary---
Było cudownie. Jace na początku całował mnie delikatnie, ale później coraz bardziej namiętnie. Gdy w końcu udało nam się od siebie odkleić nie mogłam złapać tchu. Uśmiechnęłam się do niego.
-5-mruknęłam. Jace zrobił zdziwioną minę.
-Co ?-zapytał.
-Twoja ocena-odpowiedziałam.
-Aha, a co muszę zrobić, żeby dostać 6 ?
-Cwiczyć-odparłam krótko, a on nachylił się, by znów mnie pocałować.
---Oczami Kinny---
Byłam w takim szoku, że nawet cieszę się, że nie stałam, bo chyba wywróciłabym się. Właśnie dowiedziałam się, że mam w sobie krew czarowników!!
-Kinny ?-Valentine wyglądał na zmartwionego.
-Muszę to wszystko sobie przemyśleć. Możemy wrócić do domu ?-zapytałam. Teraz przynajmniej wiem czego chce ode mnie Hekatah.Pożegnaliśmy się z Magnusem i przeszliśmy przez zrobioną przez niego bramę. Morgenstern powiedział Caroline, że już wiem,a potem zaniósł mnie do pokou i wyszedł. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w luźna koszulkę do spania i położyłam się. Po nie całych 5 minutach zasnęłam.
Dzisiaj wyjątkowo krótki rozdział, ale mam mało czasu, żeby pisać. Przepraszam :) Mam nadzieję, że może być taki i was nie zanudziłam :D