-Niech to szlag!-Jaenelle wpadła do biblioteki jak burza. Wzrokiem ciskała błyskawice, a włosy sterczały jej na wszystkie strony, sprawiając, że dziewczyna wyglądała jakby uderzył w nią piorun.
Ana wyjrzała przez okno.
-Była burza?-Spytała. Jaenelle zgromiła ją wzrokiem.
-Nie.
-Aha. Robiłaś eksperymenty chemiczne i coś wybuchło?
-Nie.
-Wpadłaś do kuchni kiedy była tam Isabelle?
-Nie.
Oho. Widać komuś humorek nie dopisuje.
-I z czego ty się tak głupkowato cieszysz, Jace?
-Ja? Z niczego-powiedział i odwrócił się, by dziewczyna nie zobaczyła jego uśmiechu.
Ja zaś usilnie próbowałam stłumić chichot, ale z marnym skutkiem. Jaenelle prześlizgnęła się wzrokiem po nas wszystkich, po kolei po czym wyprostowała się dumnie i wyszła. Chyba się obraziła.
-Foch forever na pięć minut-mruknęła Ana, podnosząc się z fotela.-Idę trenować? Idziecie ze mną?
-Nie, wolimy czytać-Jace uśmiechnął się szelmowsko.-Wy? czytać? Proszę cię, nie rozśmieszaj mnie-powiedziała dziewczyna i wyszła.
---Oczami Kinny---
-Izzy, jesteś pewna, że nas nie otrujesz?-Spytałam chyba już po raz setny.
No cóż, Ostrożności nigdy za wiele. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą potrawy Isabelle.
Siedzący obok mnie Lucas cicho prychnął. Spojrzałam na niego i zobaczyłam psotny błysk w jego oczach. Co on znowu kombinuje? Rzuciłam mu pytające spojrzenie, a on mruknął:-Umiałabyś sprawdzić, żeby to coś-trącił brązową breję, która miała być zupą Iz-stało się jadalne, albo zniknęło?
Hm, tego jeszcze nie próbowałam.
-Nie wiem. Zobaczę co da się zrobić.
-Izzy, jesteś pewna, że nas nie otrujesz?-Spytałam chyba już po raz setny.
No cóż, Ostrożności nigdy za wiele. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą potrawy Isabelle.
Siedzący obok mnie Lucas cicho prychnął. Spojrzałam na niego i zobaczyłam psotny błysk w jego oczach. Co on znowu kombinuje? Rzuciłam mu pytające spojrzenie, a on mruknął:-Umiałabyś sprawdzić, żeby to coś-trącił brązową breję, która miała być zupą Iz-stało się jadalne, albo zniknęło?
Hm, tego jeszcze nie próbowałam.
-Nie wiem. Zobaczę co da się zrobić.
---Oczami Clary---
-Clary! Jace! Obiaad!-Zawołała Isabelle.
-Uciekajmy.-Jace złapał mnie za rękę i chciał wyjśc, ale Iz stanęła nam na drodze.
-Dokąd się wybierasz, Herondale? Zrobiłam pyszny obiad. Będzie zupa i kaczka.
Na słowo ,,kaczka'' Jace zbladł. Mruknął coś cicho. Wyłapałam słowa: ,,kaczka'', ,,tylko nie to'' i ,,ona chyba zwariowała''. Bedę musiała koniecznie zapytać go, o co chodzi z tą kaczką.
-Idźcie. Muszę tylko wziąć coś z pokoju i zaraz do was dołączę-powiedziałam, a Jace zrobił zbolała minę. Biedak. Izzy złapała go za ramię i pociągnęła w stronę kuchni.
-Zawołaj Anę!-Rzuciła przez ramię.
Miejmy nadzieję, że ktoś wyleje zupę Isabelle, zanim dotrę do kuchni.
-Clary! Jace! Obiaad!-Zawołała Isabelle.
-Uciekajmy.-Jace złapał mnie za rękę i chciał wyjśc, ale Iz stanęła nam na drodze.
-Dokąd się wybierasz, Herondale? Zrobiłam pyszny obiad. Będzie zupa i kaczka.
Na słowo ,,kaczka'' Jace zbladł. Mruknął coś cicho. Wyłapałam słowa: ,,kaczka'', ,,tylko nie to'' i ,,ona chyba zwariowała''. Bedę musiała koniecznie zapytać go, o co chodzi z tą kaczką.
-Idźcie. Muszę tylko wziąć coś z pokoju i zaraz do was dołączę-powiedziałam, a Jace zrobił zbolała minę. Biedak. Izzy złapała go za ramię i pociągnęła w stronę kuchni.
-Zawołaj Anę!-Rzuciła przez ramię.
Miejmy nadzieję, że ktoś wyleje zupę Isabelle, zanim dotrę do kuchni.
***
-Czego chcesz?-Warknęłam.
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo poczułam ukłucie na ramieniu i pochłonęła mnie ciemność.
---Oczami Anastazji---
Usłyszałam głośny huk na korytarzu. Miałam przeczucie, że stało się coś złego. Szybko wybiegłam z sali treningowej, by sprawdzić, co jest źródłem tego hałasu. Niedaleko pokoju Clary zobaczyłam nieprzytomną rudą i pochylającego się nad nią sługusa Hekatach. Wiedziałam, że tak będzie! Właśnie zamierzał podnieść dziewczynę z podłogi, kiedy cicho podeszłam do niego od tyłu i walnęłam go z całej siły rękojeścią sztyletu w skroń. Padł na ziemię tuż obok Clary. Zostawiłam go na chwilę i sprawdziłam co z nią. Na szczęście żyła. Wzięłam za ręce faceta, który chciał porwać rudą i związałam mu je po czym zaciągnęłam go od składzika i zamknęłam go w nim. Później po niego wrócę. Przed tem oczywiście zabrałam mu broń i stelę. Narysowałam Clary iratze, ale nie pomogło, więc pobiegłam po pozostałych. Wszyscy byli w kuchni. Podnieśli wzrok, bo wpadłam tam jak oszalała.
-Chodźcie! Clary coś się stało!
Wszyscy natychmiast wstali i pobiegli za mną do rudowłosej.
Wiem, znowu nawaliłam. Przepraszam. Następnym razem postaram się bardziej.
--------------------------------------------
Ostatnio tak sobie myślałam o moim opowiadaniu i stwierdziłam, że pomysł na historię jest nawet niezły jak na mnie, ale to jest chujowo zapisane (przepraszam za wyrażenie, ale taka prawda). Wiem, miałam kontynuować to opowiadanie, ale to nie ma sensu.
Postanowiłam zakończyć niedługo tego bloga i założyć nowego. Mam pomysł na (wg mnie) lepszą historię niż ta. Będę chciała dać z siebie duuużo więcej niż do tej pory. Co o tym myślicie? :)